Zygmunt Gołębiowski z podszczecineckiego Turowa zmarł kilka dni temu. Od prawie roku ciężko chorował na nowotwór płuc. – To nie był jeszcze jego czas, choć lekarze od początku uprzedzali nas, żeby przygotować się na najgorsze – mówi przez łzy Kamilla Dobysz, córka pana Zygmunta. – Walczyliśmy o każdy jego dzień, dlatego nie możemy się pogodzić z tym, jak zostaliśmy potraktowani przez lekarza szczecineckiego pogotowia - dodaje.
Wraca do wydarzeń z drugiej połowy września. Ojciec pani Kamilli od miesięcy walczył z rakiem. Wykryto go zbyt późno, aby przeprowadzić operację, stąd lekarze odciągnęli płyn z płuc, zaordynowali radioterapię i chemioterapię. – Choć na chemię ojciec był już zbyt słaby i przeszedł tylko jeden cykl, liczyliśmy, że się wzmocni i będzie można kontynuować leczenie – opowiada córka. Chory od kilku miesięcy przebywał w domu pod opieką rodziny i lekarza rodzinnego. – W maju tata dostał udaru, był częściowo niewładny i udało nam się załatwić aparat tlenowy, bo oddychał z coraz większym trudem – wspominają bliscy. Kryzys przyszedł 18 września.
– Tata czuł się tego dnia fatalnie, był bardzo słaby, nic nie jadł i w pewnym momencie zaczął się dusić – mówi Kamilla Dobysz. – Zadzwoniliśmy po karetkę. Przyjechał doktor S.K. z dwoma ratownikami. - Pan doktor jak usiadł w fotelu, tak wstał z niego dopiero wyjeżdżając – opowiada córka. - Nie podszedł nawet do taty, nie zbadał go, kazał tylko tacie rozpiąć piżamę. Ciśnienie zmierzyli mu ratownicy. Nie wiem, na jakiej podstawie wpisał więc do karty, że tony serca są czyste i głośne, źrenice prawidłowe, a jama brzuszna w normie. Lekarz oświadczył tylko, że aby ściągnąć ojcu płyn z płuc musi być w dobrej formie, że sami powinniśmy się zatroszczyć o transport, a nie wzywać karetkę, bo karetka to nie karuzela. W końcu odjechali bez pacjenta. - Byliśmy w szoku, bo pogotowie wracało do szpitala w Szczecinku, mogli przecież zabrać tatę – mówi pani Kamila.
Po resztę odsyłam tu: wiadomosci.onet.pl/szczecin/karetka-w-szczecinku-odjechala-bez-pacjenta/0yxzn
Co to się odpierdala w tym moim Szczecinku to ja nie wiem
"Mogli przecież zabrać tatę" - tylko po co? Żeby umarł w szpitalu? Lepiej chyba zapewnić swojemu bliskiemu, gdy nie można już pomóc, godną śmierć w domu przy rodzinie zamiast targanie po szpitalach i umieranie w samotności. Taki pacjent umrze tak czy inaczej, można mu tylko złagodzić proces umierania, a zabieranie na siłę do szpitala i kolejne bolesne procedury na pewno tego nie zrobią.
Prawda też, że karetki zabierają i takich pacjentów - przez naciski rodzin, żeby potem nie być obsmarowanym jak w tym przypadku. Ale pomyślcie sobie inaczej zanim wysracie tu swoje złote myśli - wasz ojciec umiera na zawał bo karetka wiezie terminalnie chorego na raka aby umarł w szpitalu.
Nie róbmy taniej sensacji, szczególnie gdy nie ma z czego.